Relikt zimnej wojny. Tajny bunkier niemieckiego rządu – DW – 04.08.2018
  1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Relikt zimnej wojny. Tajny bunkier niemieckiego rządu

Katarzyna Domagała
4 sierpnia 2018

Przez dziesiątki lat tylko niewielu wiedziało o jego istnieniu. W czasach zimnej wojny w gigantycznym bunkrze miała się schronić polityczna elita kraju. Teraz można go zwiedzać.

https://p.dw.com/p/32b9G
Były bunkier niemieckiego rządu
Były bunkier niemieckiego rządu Zdjęcie: DW/K.Domagala-Pereira

Turyści lubią ten region. Położona 30 km od Bonn dolina rzeki Ahr to jeden z najpiękniejszych zakątków Niemiec. Wzgórza, winnice, zamki i idylliczne miasteczka przyciągają koneserów wina, miłośników pieszych wędrówek, a od niedawna także łowców sensacji. To właśnie tutaj mieści się tajemniczy bunkier niemieckiego rządu. Od świata zewnętrznego oddziela go 30-tonowa brama z betonu i stali, a po niej wiele metalowych ciężkich drzwi.

Bunkier miał być zastępczą siedzibą rządu w razie ataku nuklearnego. W czasach zimnej wojny miała się w nim schronić polityczna elita kraju. Wśród wybranych 3 tys. osób miał być kanclerz Niemiec, prezydent, członkowie Trybunału Konstytucyjnego i 44-osobowej Wspólnej Komisji, która w razie obcej agresji pełniłaby rolę niemieckiego parlamentu. Oprócz nich wybrani przedstawiciele Bundeswehry, Bundesbanku, personel techniczny i strażnicy. Zapasy w bunkrze miały wystarczyć na 30 dni.

Kryptonim „Rosengarten”

Była to najbardziej tajna budowla w historii RFN – przynajmniej teoretycznie. Rząd Konrada Adenauera zaczął ją planować w latach 50. XX wieku. Gigantyczny betonowy bunkier pod kryptonimem „Rosengarten” („ogród różany”) zaczął powstawać w 1962 r. Tworzył go liczący 17,3 km system tuneli, budowany w ścisłej tajemnicy. Miejscowym mówiono, że ćwiczy tam pobliska Służba Ratownictwa Technicznego. – Robotnicy i technicy mieli zakaz rozmawiania o budowie nawet z najbliższą rodziną. Byli zatrudniani na krótko, aby jak najmniej dowiedzieć się o budowie – mówi Markus Bleiholder, emerytowany nauczyciel historii oprowadzający po bunkrze. Dla niego to jedno z „najbardziej dziwnych miejsc” byłej bońskiej republiki. – Po co go wybudowano? – pyta i podaje fakty. Już w momencie rozpoczęcia budowy Związek Radziecki dysponował największą bombą atomową. Car-bomba miała moc ponad 50 megaton. – Gdyby użyto jej do ataku na ówczesną siedzibę niemieckiego rządu, nic by nie przetrwało – mówi Bleiholder. Rządowy bunkier był przystosowany jedynie do ataku przy użyciu bomby o sile 20 kiloton – mniej więcej takiej, jak w Hiroszimie i Nagasaki. 

Pokój kanclerza
Pokój kanclerzaZdjęcie: DW/K.Domagala-Pereira

– Chodziło o to, by rząd federalny miał zastępczą siedzibę i mógł normalnie działać – mówi Heike Hollunder, dyrektor Muzeum „Regierungsbunker”. – Ale nie było planu na 31. dzień – dodaje. Bunkier miał oddziaływać na drugą stronę, czyli Układ Warszawski, i prezentować mu, że rząd RFN jest na wszystko przygotowany – uważa Joerg Diester, który zbadał historię bunkra i poświęcił mu kilka książek. Zaznacza, że wcale nie była to nieznana budowla. – Już w latach 60. o bunkrze rozpisywała się niemiecka prasa, a plany budowy nie miały klauzuli tajności – mówi Diester. Pieczątkę „ściśle tajne” inwestycja otrzymała dopiero w momencie rozpoczęcia budowy. Była też skrupulatnie ukrywana w budżecie RFN. Potem w betonowym kolosie węszyli agenci Stasi.

Podziemne miasto

Bunkier był gotowy w 1972 r., a w nim 897 biur, 936 sypialni z piętrowymi łóżkami. Kanclerz miał jednoosobowy pokój z prysznicem, prezydent – pokój z wanną. Dla ich żon nie było w bunkrze miejsca. Rządowy schron był jak podziemne miasto z salami plenarnymi, centralami dowodzenia, biurami telegraficznymi, stołówkami, gabinetem lekarskim i salą operacyjną. Nie zabrakło w nim gabinetu dentystycznego, kaplicy, a nawet salonu fryzjerskiego. Bunkier miał też własne studio telewizyjne – na wypadek, gdyby kanclerz musiał wygłosić przemówienie do narodu.

Studio TV: Tutaj kanclerz miał wygłosić przemówienie do narodu. Było już napisane
Studio TV: Tutaj kanclerz miał wygłosić przemówienie do narodu. Było już napisane Zdjęcie: DW/K.Domagala-Pereira

Inwestycja pochłonęła 7 mld marek (ok. 3,5 mld euro). Przez dziesiątki lat (i za 30 mln marek rocznie) bunkier był utrzymywany w najlepszym stanie, by w godzinie zero spełnić swoją funkcję. Pracowało w nim 180 osób, a co dwa lata NATO przeprowadzało tajne ćwiczenia wojskowe. Wtedy do Doliny Ahru zjeżdżali na dwa tygodnie politycy i urzędnicy, ćwicząc trzecią wojnę światową. – Nie brali w tym udziału kanclerze, ale późniejszy szef niemieckiego rządu Helmut Schmidt uczestniczył w ćwiczeniach, będąc jeszcze ministrem obrony. Grał wtedy kanclerza – zdradza Heike Hollunder.

Różne scenariusze

Projektanci niczego nie pozostawili przypadkowi. Bunkier miał pięć centrali dowodzenia i tyle samo centrali zaopatrzenia. Mogły działać niezależnie od siebie. Były osobno zaopatrywane w prąd, wodę i powietrze. W sytuacji kryzysowej woda miała płynąć z położonej 100 metrów pod ziemią studni, skażone powietrze przechodzić przez bazaltowe filtry.

Heike Hollunder: Nie było planu na 31. dzień
Heike Hollunder: Nie było planu na 31. dzieńZdjęcie: DW/K.Domagala-Pereira

Do mieszkalnej części bunkra prowadził kilkusetmetrowy tunel. Najpierw trzeba było przejść dekontaminację, wyrzucić skażoną odzież, wziąć prysznic z rozcieńczonym kwasem mrówkowym. Nowe ubrania były skromne, a już wtedy w bunkrze panowało zaledwie 12 stopni Celsjusza.

Bunkier do rozbiórki

Ostatnie ćwiczenia NATO odbyły się wiosną 1989. Przez kolejnych osiem lat bunkier był jeszcze utrzymywany w tajemnicy. Decyzja o jego unieruchomieniu zapadła dopiero w 1997 roku, a rząd zaczął szukał komercyjnego planu użytkowania niecodziennej budowli. – Wtedy opinia publicznia ponownie usłyszała o tajnym rządowym bunkrze – mówi Joerg Diester. W grę wchodziła hodowla pieczarek, niecodzienny hotel lub kolejka strachu – wszystko to jednak okazało się za drogie.

Kilkanaście kilometrów tunelu po rozbórce
Kilkanaście kilometrów tunelu po rozbórce Zdjęcie: DW/K.Domagala-Pereira

Zapadła decyzja o rozbiórce. Argumentowano względami ekologicznymi – użyciem do budowy azbestu, smoły i innych niebezpiecznych materiałów. – To było oficjalne stanowisko, ale myślę, że chciano zakończyć rozdział najdroższej po murze berlińskim budowli z czasów zimnej wojny – mówi Heike Hollunder. – To, czego nie widać, nie wymaga tłumaczeń – stwierdza.

Na moment rozbiórka została wstrzymana, kiedy terroryści Al-Kaidy uderzyli w World Trade Center w 2001 roku. – Wznowiono ją jednak, wychodząc z założenia, że zagrożenie ma teraz inną postać – ataków terrorystycznych, pandemii czy wojny hybrydowej – mówi Hollunder.

Dzisiaj niewielka część bunkra – nieco ponad 200 metrów – otwarta jest dla zwiedzających. Mogą na własnej skórze odczuć strach, jaki towarzyszył zimnej wojnie, i odkryć niewiarygodny równoległy świat rozciągający się pod wzgórzami winorośli.

Relikt zimnej wojny: bunkier niemieckiego rządu