Polska-Niemcy-Wschód: współpraca, obojętność, czy nieufność? – DW – 21.12.2023
  1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polska-Niemcy-Wschód: współpraca, obojętność, czy nieufność?

21 grudnia 2023

Kai-Olaf Lang przedstawił trzy scenariusze współpracy Polski i Niemiec w stosunku do Rosji i Ukrainy.

https://p.dw.com/p/4aPmt
Polen | Deutsch-Polnischer Runder Tisch der Osteuropa-Experten
Kai-Olaf Lang, ekspert ds. Europy Środkowo-Wschodniej Zdjęcie: Aureliusz M. Pędziwol/DW

Na niedawnej konferencji Polsko-Niemieckiego Okrągłego Stołu o Europie Wschodniej w Wojnowicach pod Wrocławiem ekspert Fundacji Nauka i Polityka w Berlinie, Kai-Olaf Lang, przedstawił trzy różne scenariusze współpracy Polski i Niemiec  w stosunku do Rosji i Ukrainy.

DW: To była pierwsza prezentacja tych scenariuszy? Co Pana skłoniło, by je nakreślić?

Kai-Olaf Lang*: Tak, przygotowałem je właśnie na tę konferencję. Ale niezależnie od tego jest to temat, nad którym warto się zastanawiać. Wiemy, że sprawy wschodnie zawsze były ważne i dla Polski, i dla Niemiec. Zarówno jako pole współpracy, jak i źródło sporów. Tradycyjna niemiecka Ostpolitik (polityka wschodnia) i polska polityka wschodnia stały się przykładami różnego podejścia do tego samego tematu.

Bardzo odmiennego podejścia.

- Czasami nawet sprzecznego.

Bo Niemcy patrzyły jedynie na Rosję, a Polska także na swoich sąsiadów?

- Upraszczając można tak powiedzieć. Hasłem klasycznej niemieckiej Ostpolitik była „Russia first” („Najpierw Rosja”), choć początkowo właściwsze byłoby określenie „Russia only” („Tylko Rosja”). Zakładano, że gdy Rosjanie będą kupować niemiecką technologię, Niemcy zaś ich surowce, można będzie doprowadzić do przemian w Rosji. Unia powołała w tym celu nawet Partnerstwo na rzecz Modernizacji, ale ten koncept nie wypalił, a stosunki z Rosją się skomplikowały. Po 2014 roku chodziło już nie tyle o jej zmienianie, co raczej o stabilizowanie stosunków. Ostatnią taką próbą był Nord Stream 2. Bo bez energetyki nie pozostałoby już w ogóle nic.

Natomiast Ukraina to była dla Niemiec  przez długi czas terra incognita, biała plama. I to pomimo tego, że już na początku lat 90. pojawiły się w Kijowie niemieckie fundacje polityczne i organizacje pozarządowe, a niemiecki rząd wspierał projekty doradztwa w sprawach reform.

Niemcy odkrywały Ukrainę  krok za krokiem i najpóźniej w 2014 roku, po aneksji Krymu i destabilizacji Ukrainy Wschodniej, uznały, że Kijów nie zgodzi się powrócić na orbitę Kremla. Ale wciąż nie popierały zbliżania Ukrainy do Zachodu wbrew woli Rosji.

Dopiero agresja z 24 lutego 2022 roku to zakończyła.

- I już także w Niemczech zaczęto mówić, że Ostpolitik była serią błędów.

Była porażką!

- Tak. Bo wychodziła z niewłaściwych przesłanek. Niektórzy jednak uważają, że stara Ostpolitik z czasów zimnej wojny miała sens. Choć i tutaj zdania są różne.

Inni twierdzą, że jednak sens miały Gwiezdne Wojny.

- Właśnie. Ale tych w Niemczech jest mało.

Jednak i po napaści Rosji na Ukrainę postawa Niemiec nie stała się całkiem jednoznaczna.

- W pierwszych dniach wyglądało na to, że krytyczna refleksja Berlina wobec własnej polityki wschodniej doprowadzi do zbliżenia z Polską  i że oba kraje zaczną mówić wspólnym językiem. Potem jednak widzieliśmy w Niemczech i wahanie, i lęk przed eskalacją. W Polsce podejście było i jest zupełnie inne, bo Polska uważa, że Rosja rozumie tylko język siły.

I to jest dobry moment, by przejść do Pańskich scenariuszy. Zacznijmy od tego, jak odległej przyszłości one dotyczą?

- Końca tej, lub początku następnej dekady. Wybrałem trzy różne opcje: najpierw optymistyczną, potem taką, w której zostaniemy podzieleni, i wreszcie coś pomiędzy. Na pewno nie są to przepowiednie. Raczej próby odczytania różnych trendów rozwoju i oceny, jak one mają się do siebie.

To może zaczniemy od optymistycznego scenariusza?

- To taki, w którym „wszystko będzie w porządku, wszystko będzie dobrze”. W Niemczech trwa Zeitenwende, czyli wielki przełom zapowiedziany przez kanclerza Scholza w jego słynnym przemówieniu z 27 lutego 2022 roku. To głęboka reorientacja polityki bezpieczeństwa, która obejmuje odwrót od Rosji, daleko idącą reformę Bundeswehry i wzrost wydatków na obronę.

W tym scenariuszu także Polska kontynuuje swoje reformy, modernizuje się i wzmacnia siły zbrojne. I nadal mocno występuje na rzecz zbliżenia Ukrainy do struktur zachodnich, zwłaszcza akcesji do Unii, mimo pewnych kłopotów w stosunkach Kijowem.

Takich jak ukraińskie zboże i blokada granic?

- I być może szereg innych problemów, o których jeszcze nie wiemy. Ale w tym scenariuszu Warszawa potrafi je oddzielić od działań strategicznych takich jak gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy oraz starania o jej przyjęcie do Unii Europejskiej i NATO. I w tych kwestiach współpracuje z Berlinem. Niemcom i Polsce udaje się utrzymać obecność USA na wschodniej flance. Polska odgrywa w tym ważną rolę, bo ma szczególnie dobre stosunki z Waszyngtonem, na pewno lepsze niż Niemcy. Warszawa i Berlin udowadniają, że wraz z innymi sojusznikami są w stanie przejąć więcej odpowiedzialności za bezpieczeństwo w Europie, by skłonić przyszłą administrację amerykańską do utrzymania znaczącej obecności wojskowej na wschodniej flance.

W tym optymistycznym scenariuszu Polska i Niemcy stałyby się też lokomotywą kompromisu w sprawie reform wewnętrznych Unii, które umożliwiłyby przyjęcie Ukrainy i innych nowych członków.

Bez Francji?

- Także z Francją, w Trójkącie Weimarskim.

A jak to będzie wyglądać w scenariuszu pesymistycznym, w którym to wszystko nie wyjdzie? Co się musi stać, żeby się ziścił?

- Stanęlibyśmy „znów przeciwko sobie”, tak zatytułowałem ten wariant. Na przykład Niemcy nie będą w stanie wygospodarować wystarczających środków na obronność, Zeitenwende utknie.

Mimo tych stu miliardów euro, które Scholz obiecał?

- Gdy zostaną wyczerpane te pieniądze i jeśli pojawią się strukturalne kłopoty z budżetem, to na pewno nie zabraknie głosów, by przeznaczać więcej środków na cele socjalne czy politykę klimatyczną, zamiast na obronę.

Ale wróćmy do scenariusza. Już teraz obserwujemy, zresztą nie tylko w Niemczech, i zmęczenie wojną, i w ogóle sprawami Wschodu. Można też sobie wyobrazić powstanie nowego ruchu pokojowego, jak podczas zimnej wojny. I choć już wiemy, że Rosja jest zagrożeniem i trzeba wzmacniać wschodnią flankę NATO, ze strony polityków znów mogłoby zabrzmieć żądanie podjęcia dialogu z Moskwą i wciągnięcia Rosji do jakiejś nowej architektury bezpieczeństwa Europy.

W Polsce zostałoby to potraktowane jako powrót do starych wzorców, a Niemcy uznano by za partnera, na którym nie można polegać. Za kraj dwuznaczny w kwestiach bezpieczeństwa.

W końcu można sobie wyobrazić, że zmęczenie wojną doprowadzi w Paryżu, w Berlinie, a nawet w Waszyngtonie do oczekiwania, że Ukraina musi się dogadać z Rosją.

Zwłaszcza, gdyby wybuchł kolejny konflikt, tym razem o Tajwan?

- To byłby jeszcze dodatkowy czynnik, który mógłby nawet mieć odwrotny efekt, bo Niemcy, czy w ogóle kraje europejskie uświadomiłyby sobie, że USA muszą natychmiast mocno się zaangażować na Pacyfiku. Europa będzie więc musiała działać bardziej samodzielnie.

Ale pamiętajmy, że w konfliktach zbrojnych zawsze ważną rolę odgrywa czynnik czasu. Kto pierwszy nie wytrzyma perspektywy przedłużającej się wojny? Kto przestanie wierzyć we własne zwycięstwo? Kto zacznie wątpić, czy ma jeszcze dość rezerw, by się angażować w tę wojnę? Pod tym względem sytuacja w wielu państwach Zachodu będzie znacznie bardziej niepewna niż w autokratycznej Rosji.

Może pojawią się też kłopoty z Polską. Na przykład powrócą spory historyczne w relacjach polsko-ukraińskich. Albo polski rząd nie będzie w stanie dać pierwszeństwa sprawom strategicznym, bo będzie miał na głowie żądania rolników czy innych grup społecznych.

Polexitu w tym wariancie negatywnym nie ma?

- Nie. To byłby już kolejny scenariusz, który zupełnie by zmienił prawie wszystkie aspekty współpracy polsko-niemieckiej. Za bardziej realną uważam jakąś formę pogłębionej alienacji w sprawach europejskich, gdyby w Polsce do władzy doszło znów jakieś ugrupowanie głęboko niechętne Unii, które by na przykład blokowało starania o choćby częściowe reformy unijne i które by jednocześnie zaostrzyło kurs wobec Berlina i Kijowa.

Nie, Polexit nam nie grozi. Raczej jakaś nowa obojętność, gdyby wyobrażenia Polski i Niemiec o przyszłym kształcie Unii znów się rozeszły. W rezultacie nie bylibyśmy w stanie przygotować reform otwierających Ukrainie drzwi do wspólnoty.

Co by było lepiej, a co gorzej w wariancie pośrednim?

- Nazwałem go „współpracą bez strategii i nową dywergencją w sprawach bezpieczeństwa”. W tym scenariuszu mielibyśmy jakąś w miarę dobrze działającą komunikację między Polską a Niemcami w sprawach Ukrainy. Doszłoby do pewnych form współpracy na przykład w energetyce, czy przy odbudowie tego kraju. Być może Polska i Niemcy forsowałyby też pewne inicjatywy na poziomie europejskim, żeby wspomagać akcesję Ukrainy do Unii. Oba państwa dokładałyby starań, żeby proces rozszerzenia nie uległ stagnacji, ale nie byłyby w stanie zaproponować spójnego programu wewnętrznych reform wspólnoty, tak by przekonać tych jej członków, którzy się jeszcze wahają.

W tym scenariuszu jest też zgoda co do podstawowych wyzwań i podstawowej oceny, że Rosja jest zagrożeniem, Ukraina musi wejść do Unii, a NATO zostać wzmocnione, zwłaszcza wschodnia flanka. I że Bundeswehra będzie na Litwie, na Słowacji i w Rumunii. A może nawet i w Polsce, jeżeli będzie tam taka wola.

O! Dużo Pan oczekuje!

- Tak, ale pierwsze kroki w tym kierunku zostały już właściwie zrobione. A może być ich więcej, na przykład wspólnych manewrów, konsultacji sztabowych, lepszego współdziałania sił zbrojnych obu państw. A może na przykład silniejszej współpracy wojskowej w rejonie Morza Bałtyckiego.

A czego by zabrakło?

- Wspólnej refleksji, wspólnej wizji i sprawnej koordynacji, także z Unią i z NATO. Polska by myślała, że Niemcy nie są już zainteresowane nowym otwarciem w sprawach bezpieczeństwa, mimo i do tego już doszło. Na przykład w energetyce, gdzie Niemcy tak szybko odeszli od importu rosyjskiego gazu.

Byłby to zatem dość niejednoznaczny obraz, któremu towarzyszyłoby pytanie – i to jest może najważniejsze – czy my w ogóle sobie ufamy?

 

*Politolog Kai-Olaf Lang (rocznik 1967) jest pracownikiem naukowym berlińskiej Fundacji Nauka i Polityka (Stiftung Wissenschaft und Politik, SWP). Zajmuje się krajami Europy Środkowo-Wschodniej, a zwłaszcza Polską, oraz państwami bałtyckimi i ich stosunkami z Niemcami. Należy do polsko-niemieckiej Grupy Kopernika i jest członkiem rady Czesko-Niemieckiego Forum Dialogu.